To na pewno najpełniejsza, jaka się dotychczas ukazała w literaturze światowej, historia przebiegu rozłamu chińsko-radzieckiego. Lektura wyjątkowej wartości poznawczej. Daje klucz do zrozumienia rzeczywistych przyczyn tego sporu, ich wewnątrzpolitycznych uwarunkowań, motywów działań zewnętrznych oraz wpływu czynnika ludzkiego na jego przebieg i koloryt, podkreślając aspekt psychologiczny charakterów i zachowań przywódców: Mao Zedonga i Nikity Chruszczowa. Rozłam chińsko-radziecki stanowi z całą pewnością najważniejszą stronicę toczącej się w obozie realnego socjalizmu zimnej wojny, która zapoczątkowała pełną meandrów i zadziwiających zwrotów, ale nieuchronną drogę do rozpadu świata dwubiegunowego i załamania powojennego jałtańskiego porządku. Książka oparta na najbogatszym i najbardziej wiarygodnym materiale dokumentacyjnym pochodzącym z odtajnionych archiwów partyjnych i państwowych, wywiadów i wspomnień bezpośrednich uczestników tych wydarzeń nie tylko z Pekinu i Moskwy, ale także z relacji i raportów ich sojuszników i przeciwników.
Prof. Jan Rowiński
Instytut Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego
"Zanim Oleg Trojanowski zakończył pełnienie funkcji ambasadora ZSRR w Chinach, spotkał się z Wu Xiuquanem, by porozmawiać o dawnych czasach. Były wiceszef Wydziału Łączności Międzynarodowej КС KPCh powiedział do byłego doradcy Nikity Chruszczowa: „Kiedy teraz czytasz listy, jakie nasze kraje wymieniały między sobą nie tak dawno temu, nie wiesz czy śmiać się czy płakać”[1]. Małostkowość i przesada w polemikach chińsko-radzieckich i ich wpływ na politykę wewnętrzną i zagraniczną obu krajów, od Wielkiego Skoku do konfliktu w roku 1969, powoduje u każdego współczesnego obserwatora niedowierzanie. Konflikt chińsko-radziecki był jednym z kluczowych elementów zimnej wojny, swym znaczeniem dorównującym powstaniu muru berlińskiego, kryzysowi kubańskiemu, drugiej wojnie wietnamskiej i zbliżeniu chińsko-amerykańskiemu. Rozłam ten przesądził o zasadniczych ramach drugiej połowy zimnej wojny a w szczególności wpłynął na przebieg drugiej wojny wietnamskiej. Tak jak rozwód, pozostawił po obu stronach złe wspomnienia i doprowadził do przekonania każdej ze stron o jej niewinności."
Fragment "Wstępu"
Na początku listopada, po tym jak Czerwonienko powiedział Zhou Enlaiowi, że KPCh nie powinna liczyć na to, iż wykorzysta zbliżające się spotkanie do szerzenia swych ideologicznych przekonań, Mao zwołał kilka posiedzeń Politbiura, by omówić zaistniałą sytuację. Premier oskarżył radzieckiego ambasadora o to, że jest „wiernym naśladowcą Chruszczowa”. Przewodniczący pesymistycznie stwierdził, iż KPCh wysłałaby delegację do Moskwy tylko po to, by „zobaczyć, jak rozwija się sytuacja, zrozumieć dlaczego odsunęli Chruszczowa od władzy i do jakich posunięć są gotowi. Ale z drugiej strony nie zamierzamy traktować tego zbyt poważnie”. W odniesieniu do zaplanowanego na grudzień spotkania Komisji Redakcyjnej Mao podkreślał, że ChRL „nigdy się nie poddała” i nie ulegnie radzieckiemu „szowinizmowi wielkomocarstwowemu”. Nie dało się ukryć powiększającego się rozłamu. Jak donosił 2 listopada „New York Times”: „Pekin pokazał… że obecny rozejm w ideologicznych sporach z Moskwą może być krótkotrwały”.
Chociaż Kosygin nadal był optymistyczny, nawet po przybyciu Zhou Enlaia 5 listopada, wspomnienia z obu stron świadczą o tym, że atmosfera była bardzo napięta. Yu Zhan wspomina pewną sztywność i rezerwę po stronie radzieckiej, podczas gdy Aleksiej Breżniew mówił o „niezwykle aroganckim tonie Zhou Enlaia”. Leonid Breżniew grzecznie, ale jasno odmówił zgłoszonej przez Zhou w ostatniej chwili prośbie o oficjalne przemówienie – przygotowane zawczasu i wzywające „partie chińską i radziecką do zjednoczenia się w oparciu o marksizm-leninizm i proletariacki internacjonalizm”, co z pewnością nie złagodziło wrogiej atmosfery.
7 listopada w pełni ujawniła się różnica w stanowisku strony radzieckiej i chińskiej. Kiedy Leonid Breżniew w swym inauguracyjnym przemówieniu wezwał do „kolejnego spotkania bratnich partii”, „publiczność przyjęła go gromkimi brawami… [podczas gdy] premier Zhou siedział w milczeniu i bawił się słuchawkami”. Po tym politycznym afroncie nastąpiła personalna obraza. Podczas odbywającego się w swobodnej atmosferze przyjęcia koktajlowego, tego samego wieczoru pijany radziecki minister obrony Malinowski obraził przewodniczącego: „nie chcę, by żaden Mao czy Chruszczow blokowali nas… my już pozbyliśmy się Chruszczowa, teraz wy powinniście pozbyć się Mao”. Po ostrym proteście Chińczycy wyszli z przyjęcia i powrócili do ambasady. Tam delegacja pozostawała do godziny trzeciej, ustalając, co się stało, by poinformować o wszystkim Pekin.
Delegacja KPCh była przekonana, że wypowiedź Malinowskiego była planowaną prowokacją . Zanim Zhou wyszedł, Leonid Breżniew podkreślił, że nie było to ich oficjalne stanowisko i że Malinowski „dopuścił się nieprzyzwoitej uwagi po pijanemu”. Zhou odparł, że w „istocie nie jest to nieprzyzwoita uwaga wygłoszona po pijanemu, gdyż po pijanemu mówi się to, co faktycznie się myśli i że on [Malinowski]powiedział to, co uważał”. W ambasadzie chińskiej premier powiedział swemu personelowi, że ten incydent „nie może być tolerowany… [gdyż] jest otwarcie wymierzony przeciwko przywódcy naszego kraju i partii”. Delegacja zaproponowała chińskiemu kierownictwu w Pekinie złożenie formalnego protestu. Mao zgodził się. Ponieważ nowe kierownictwo radzieckie „uprawia chruszczowizm bez Chruszczowa”, strona chińska winna nie tylko „żądać przeprosin”, ale także odmówić kompromisu w rozmowach.