Daniel Katz (ur. w 1938 roku w Helsinkach) z wykształcenia jest muzykiem i filologiem. W swym barwnym życiu najbardziej oryginalny fiński humorysta - twórca powieści, opowiadań, słuchowisk i sztuk teatralnych - nie tylko grał na różnych instrumentach, lecz także uczył religii, wiercił tunele i pracował jako tłumacz. Jest pierwszym żydowskim autorem piszącym po fińsku. Z racji jego korzeni interesują go irracjonalne zachowania dość zamkniętego, izolowanego społeczeństwa fińskiego na szerszym tle wydarzeń historycznych. Tragikomiczni bohaterowie opowieści Katza podróżują po całej Europie w przestrzeni i w czasie, poszukując, jak sam Katz, swoich korzeni - lub próbując od nich uciec.
Katz zyskał uznanie publiczności i krytyki w latach siedemdziesiątych serią powieści. Jego pierwsza powieść, zatytułowana Gdy dziadek do Finlandii na nartach szedł (1969), jest przezabawną - jeżeli nawet nie do końca prawdziwą - historią rodziny Autora, widzianą z perspektywy kilku pokoleń fińskich Żydów i ukazaną raczej w krzywym zwierciadle. W szerszym ujęciu jest to ironiczny rozrachunek z historią ojców i zarazem tragiczne w swojej wymowie - bo pokazane z diabolicznym humorem - świadectwo ich cierpień.
Ale komendant wydmuchał nos i powiedział:
– Madame! Jestem wzruszony. Nasza ojczyzna potrzebuje takich kobiet. Nasz car... – a w myślach mówił do siebie: – Co za brednie ja tu wygaduję?
Ale nie mógł skończyć. Obrócił się do Leeny i zapytał:
– A wy, droga panno, jesteście zapewne siostrą tego naszego potencjalnie rannego nieboszczyka?
– Absolutnie nie – odpowiedziała ostro Leena.
– Ach tak. Niewiarygodne! Nie jest bratem. Podziwiam panią.
Umilkł, pobębnił palcami po skroniach, po czym powiedział surowo:
– To niemożliwe. Jak pani myśli, co by się stało, gdyby wszystkie żony, matki, siostry, babcie wtargnęły na arenę działań wojennych pocieszać i zabierać do domu swoich rannych bliskich?
– Myślę – odpowiedziała Leena usłużnie – że powstałby wtedy przerażający chaos; tabuny żon, matek i dzieci przewalałyby się bezładnie po całym kraju, wpychając się do koszar i lazaretów, kwatermistrzostwo i zaopatrzenie przestałyby działać, pociągi przestałyby jeździć, a ciężarówki dowozić towary na miejsce przeznaczenia. Działania wojenne uległyby poważnym zakłóceniom, o ile nie ustałyby w ogóle. Prawdopodobnie przegralibyśmy wojnę. Chyba że po stronie nieprzyjaciela przydarzyłoby się to samo.
A wtedy jakakolwiek wojna byłaby niemożliwa!
– No właśnie! Tak by było – podchwycił komendant, po czym umilkł i zaczął myśleć. – Chwileczkę, jak mam to rozumieć?