Patronat: Instytut Orientalistyczny Uniwersytetu Warszawskiego
Pielgrzymka do Mekki Abdallaha Hammoudiego to interesująca opowieść marokańskiego antropologa, od wielu lat pracującego i mieszkającego w Stanach Zjednoczonych, o jego hadżdżu, pielgrzymce do świętego miasta islamu. Hadżdż to jeden z filarów islamu, obowiązków, które musi wypełnić każdy wierny muzułmanin. Hammoudi pisze jednak, że już w dzieciństwie odszedł od praktykowania islamu, rygorystycznego przestrzegania jego rytuałów, a wiele lat życia na Zachodzie postawiło przed nim pytanie o tożsamość: czy i na ile jest jeszcze muzułmaninem. Dlaczego zatem zdecydował się na odbycie hadżdżu? Na to pytanie czytelnik znajdzie odpowiedź w książce.
Autor przedstawia poszczególne rytuały i etapy pielgrzymki z perspektywy uczestnika, poznajemy więc wiele szczegółów, których próżno szukać w suchych opisach arabistów. Bardzo często jest krytyczny, denerwuje go bałagan na pielgrzymce, drażni biurokracja, nie godzi się z nastawieniem Saudyjczyków na zysk, odczuwa wielkie zmęczenie z powodu intensywności rytuałów. Jednocześnie pielgrzymka staje się dla niego wielkim przeżyciem duchowym, a sugestywny opis uświadamia czytelnikowi, dlaczego jest ona tak odbierana przez większość muzułmanów.
Uproszczeniem jednakże byłoby traktowanie książki Hammoudiego jedynie jako opisu hadżdżu. To przede wszystkim zapis jego duchowych przeżyć i przemyśleń dotyczących tożsamości człowieka wychowanego w tradycyjnej kulturze muzułmańskiej, który pracuje na zachodnim uniwersytecie i w pewnej mierze stał się „człowiekiem Zachodu”. Opis konfliktu między tradycją, religią, rytuałem z jednej strony a nowoczesnością i wartościami innej kultury – z drugiej. Hammoudi stawia wiele pytań o miejsce człowieka żyjącego między dwiema kulturami i na niektóre z nich próbuje odpowiedzieć. Czy przekonująco?
Abdellah Hammoudi urodził się w Maroku. Od 1990 jest profesorem antropologii na Uniwersytecie Princeton w Stanach Zjednoczonych. W latach 1994-2004 sprawował na tej uczelni funkcję dyrektora Instytutu Studiów Międzyregionalnych. Napisał: La Victime et ses masques (Seuil, 1988) oraz Master and Disciple:The Cultural Foundation of Moroccab Authoritarianism (The University of Chicago Press, 1997).
Al-Madina! Al-Madina al-Munawwara!... Miasto! Miasto świetliste! O zachodzie słońca autokar z marokańską flagą zakołysał się na drodze do Medyny. Medyna przyozdobiona we wszelkie splendory, miasto Proroka, jego dom, triumf jego życia i jego działania. Zawsze wyobrażałem ją sobie jako miasto pośrodku zieleniejącej oazy, z nieskończoną liczbą minaretów rozbłyskujących w dal światłami, jedynymi, które zachowały moc początków.
Autokar wyczarterowany przez spółkę pielgrzymkową był pełen. Obiecano nam, że będzie klimatyzowany. Co prawda, miał klimatyzację, jednak podróż na wąskich siedzeniach i w ścisku nie była wygodna. Kiedy wyjeżdżaliśmy z portu lotniczego w Dżiddzie, blask zachodzącego słońca zalewał jeszcze wielką szarą równinę pustynną jasnym światłem, lecz błyskawicznie zapadła noc i wszystko zniknęło w mroku. Wolno brnęliśmy po niewidocznej autostradzie, jak statek pogrążony w ciemności. Od czasu do czasu odgadywałem za oknem zarys drzewa lub kształt wzgórza. Zmęczenie lotem, wilgotny upał, odór potu, powolna jazda i monotonia, wszystko to wyczerpało pielgrzymów, których szybko ogarnęła senność.
Dokąd zatem zmierzaliśmy? Wolne tempo jazdy, hałas silnika, nieustanna recytacja Koranu. Wiedziałem, że jedziemy w kierunku północnym. Lecz w którą stronę? ... W stronę Świetlistego Miasta! Czy tego, które, jak sądziłem, dobrze znam, umiem opisać jego dolinę i góry? Tego, którego zieloną świątynię otoczoną minaretami w stylu osmańskim właśnie widziałem? Tego, w którym zawsze wyobrażałem sobie grobowiec Mahometa pod bogato przystrojonym jakby katafalkiem… To miasto, które dało schronienie Prorokowi, miasto jego życiorysów, jego walk i zwycięstw, o wielowyznaniowej strukturze – znałem je bardzo dobrze; od zawsze w nim żyłem lub, jeśli ktoś woli, ono żyło we mnie.
Fragment rozdziału "Modlitwa i handel"